
Pogoda dopisywała i nie chciałem nocować w żadnej wsi, a zobaczywszy wieczorem pod lasem dwa ogromne stogi siana, położyłem się pod nimi, by przenocować. Kiedy zasnąłem, widzę we śnie, jakbym szedł drogą i czytał rozdział Antoniego Wielkiego z „Filokalii”. Wnet dogonił mnie starzec i powiada:
– Czytasz nie tu gdzie potrzeba – o, tu masz czytać – i wskazał na trzydziesty piąty rozdział Jana z Karpatos, w którym napisano tak: „Czasem nauczyciel wystawiony jest na wzgardę znosząc próby dla dobra tych, którzy otrzymali od niego duchową pomoc”. I wskazał jeszcze na czterdziesty pierwszy rozdział, gdzie powiada się: „Właśnie ci, którzy żarliwie oddają się modlitwie, narażeni są na straszliwe i gwałtowne pokusy”.
Potem mówił:
– Czuwaj w duchu i nie zamartwiaj się! Pamiętaj, co powiedział Apostoł: większy jest Ten, który jest w was, niż ten, który jest na tym świecie (1 J 4,4). Oto ty teraz na własnej skórze doznałeś, czym jest pokusa nie przekraczająca możliwości człowieka, ale „Bóg jest wierny i nie pozwoli, abyście byli kuszeni ponad siły, lecz dopuszczając pokusę, równocześnie wskaże wam wyjście” (1 Kor 10,13). Ufność w tę Bożą pomoc umacniał i prowadził ku gorliwości i pilności świętych, którzy modlili się, i którzy nie tylko sami wiedli swoje życie w nieustannej modlitwie, ale z miłości otrzymali i odkrywali ją przed innymi, w odpowiednim czasie i sytuacji. Tak powiada o tym święty Grzegorz z Tesalonik: „nie tylko nam samym przystoi, wedle Bożej zapowiedzi, modlić się nieustannie w imię Chrystusa, ale należy też uczyć i odkrywać tę [modlitwę] przed innymi, w ogóle przed wszystkimi: mnichami, świeckimi, mądrymi, prostymi, mężami, żonami i dziećmi, i wzbudzać we wszystkich gorliwość do nieustannej modlitwy”. W podobny sposób powiada czcigodny Kalikst Tilikudos: „ani czynnej myśli o Panu (tj. wewnętrznej modlitwy), ani głębokiej kontemplacji i sposobu prowadzenia duszy ku górze nie należy zatrzymywać tylko w jednym własnym umyśle, ale zapisywać, przekazywać na piśmie i streszczać, ku powszechnej korzyści i miłości. Słowo Boże powiada o tym: że »brat wspomożony przez brata jest mocarzem« (Prz 18,19)”.
– W tym wypadku, na ile to możliwe, powinno się unikać próżności i dbać o to, aby ziarna błogosławionej nauki nie były rzucane na wiatr.
Przebudziwszy się poczułem w swoim sercu wielką radość, a w duszy umocnienie i ruszyłem w dalszą drogę.
Po upływie długiego czasu zdarzyło się coś jeszcze. Także o tym mogę opowiedzieć. Pewnego razu, a dokładnie 24 marca, poczułem nieodparte pragnienie, aby jutro, tj. w dzień poświęcony Przenajświętszej Bogurodzicy, we wspomnienie Zwiastowania, przyjąć Ciało i Krew Pańską. Rozpytywałem, jak daleko stąd znajduje się cerkiew. Powiedzieli mi, że będzie ze trzydzieści wiorst. I tak wędrowałem przez ostatnie godziny dnia i całą noc, aby zdążyć na Jutrznię. Panowała słota, raz śnieg, raz deszcz, a do tego silny wiatr i zimno. Po drodze musiałem przejść jeszcze przez niewielką rzeczkę, a gdy tylko wszedłem na jej środek, lód pod moimi nogami załamał się i skąpałem się po pas w wodzie. Przemoczony dotarłem na Jutrznię; odprawiłem ją i wysłuchałem Mszy, na której Bóg dozwolił mi przyjąć Komunię świętą.
Chciałem spędzić ten dzień w spokoju, bez zmącenia duchowej radości, uprosiłem więc cerkiewnego stróża, by pozwolił mi pozostać do jutra w stróżówce. Cały dzień znajdowałem się w stanie niewypowiedzianej radości i słodkości serca. Leżałem na wyżcew nieogrzewanej stróżówce, tak jakbym spoczywał na łonie Abrahama: modlitwa działała silnie. Miłość do Jezusa Chrystusa i Matki Bożej, jak słodkie fale, kłębiła się w sercu i jakby pogrążała duszę w radosnym uniesieniu. W nocy wnet poczułem silne łamanie w nogach i przypomniałem sobie, że przecież całe przemokły. Nie dbając o to, zacząłem gorliwiej zagłębiać się w serce z modlitwą i nie czułem już bólu. Nazajutrz chciałem wstać, ale czuję, że nie mogę poruszyć nogami. Całkiem jakby mi je odjęto i zrobiły się jak z waty. Stróż siłą zwlókł mnie z wyżki. Siedziałem tak przez dwa dni bez ruchu. Na trzeci dzień stróż zaczął mnie wyganiać ze stróżówki, mówiąc: „Jeśli mi tu umrzesz, tylko patrzeć, jak zawinę się za tobą”. Ledwo, ledwo jakoś wypełzłem na rękach i ległem na cerkiewnych schodach.
Leżałem tam tak ze dwa dni. Ludzie przechodzący obok mnie, nie zwracali najmniejszej uwagi ani na mnie, ani na moje błagania.
Opowieści pielgrzyma to historia przeżyć duchowych rosyjskiego chłopa, który – po śmierci ukochanej żony i stracie całego majątku – wyrusza na tułaczkę, zabrawszy ze sobą jedynie torbę z sucharami i „swoją umiłowaną Biblię”. Jest to żywo napisana relacja nie tyle z tej wędrówki, co z towarzyszącego jej praktykowania modlitwy Jezusowej i związanych z tym, czasami cudownych, doświadczeń. Skorzystaj z niezbędnika do praktyki modlitwy Jezusowej. Dostępna jest wersja elektroniczna (e-book) Opowieści pielgrzyma.
Chcesz być na bieżąco? Interesują cię kolejne odcinki Opowieści pielgrzyma, możesz zapisać się do naszego newslettera.