
Niech was pociąga to, co pokorne (Rz 12,16).
Jakżeż to wezwanie, trafiające w samo sedno życia duchowego, prowadzące do odkrycia prawdy i umożliwiające podjęcie jej w sobie, jest stale ignorowane. I to wszystko mimo tego, że tak bardzo czcimy Najświętszą Marię Pannę, której życie jest całkowicie przepełnione szukaniem tego, co pokorne. Na Niej także objawiła się pełna realizacja obietnicy Pana Jezusa: kto się uniża, będzie wywyższony, czyli kto pójdzie prawdziwie drogą pokory, ten dojdzie do pełni życia.
Dzisiejsze czytania liturgiczne: Rz 12,9–16b; Łk 1,39–56Scena nawiedzenia z dzisiejszej Ewangelii, podobnie jak inne sceny związane z Marią, jest nasycona spokojem i zwyczajnością. Maria przyszła z posługą do swojej krewnej w jej błogosławionym stanie. Cóż prostszego! Nie ma w tym niczego atrakcyjnego, żadnego wielkiego dokonania, heroizmu, sprytu, nadzwyczajności… Nie ma niczego, co by wskazywało, że człowiek coś nowego osiągnął w duchowym wysiłku… Zwyczajna posługa, spotkanie dwóch kobiet. Jednak w tej zwyczajnej scenerii dokonują się najważniejsze sprawy: odkrycie niezwykłego działania Boga:
Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? (Łk 1,42n).
Oto Bóg przez pokorę Marii wciela się, przychodzi do człowieka: Bóg wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy (Łk 1,48), aby przez Nią dokonać wielkich rzeczy dla wszystkich ludzi. Właśnie owa pokora umożliwia takie działanie i dlatego św. Paweł zaleca ją nam w dzisiejszym pierwszym czytaniu.
Zazwyczaj staramy się coś osiągnąć, mamy wyznaczone cele, zadania. Istnieje jakaś hierarchia, stopnie, po których staramy się wspinać. Różne są te stopnie – stopnie kariery, stopnie osiągalnych wyników, wiedzy. Dzisiaj lansuje się model samorealizacji, osiągania tego, co sobie zaplanowaliśmy. Wtedy jednak tak naprawdę Bóg jest niepotrzebny, chyba jedynie po to, by nam pomógł robić swoje. Taką postawę przenosimy także na życie duchowe i pragniemy osiągać kolejne stopnie „doskonałości duchowej”. Mało tego, wzywamy Boga, aby nam pomógł te stopnie osiągać. Scena nawiedzenia, czyli spotkania NMP z Elżbietą i w ogóle osoba Maryi ukazuje, jak to, co najważniejsze w życiu, osiągamy przez uniżenie się, bo tylko wówczas Bóg może działać i dokonać wielkich dzieł w nas. To uniżenie wyraża się konkretnie zwykłą służbą dla innych.
Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana (Łk 1,45).
Właśnie to, co przychodzi do nas od Pana, a nie jest naszym pomysłem, to daje błogosławieństwo, czyli pełnię życia i radości. Nasz zasadniczy problem polega na tym, że nie otwieramy się na przyjęcie tego, co pochodzi od Pana. Stale wydaje się nam, że sami wiemy, co jest dla nas dobre. Skąd wiemy? Kto nam powiedział, co mamy wiedzieć? Praktycznie najczęściej wyobrażenia o tym, co mamy robić, czerpiemy z otoczenia, w którym żyjemy. Wzory, do których staramy się dostosować, punkt odniesienia dla naszych pragnień odnajdujemy najczęściej na zewnątrz. Natomiast pokora skupia nas wokół prawdy odnajdywanej wewnątrz. Pokora jest po prostu otwartością na prawdę odnoszącą się do naszego życia.
Niestety, pokora jest często kojarzona z uniżeniem się przed innymi, upokorzeniem, rodzajem rezygnacji z siebie, swoich przekonań, racji, myśli. To jednak nie jest pokora, ale rodzaj lęku, nerwicy i kompleksu niższości. Pokora rodzi się z otwarcia na wewnętrzną prawdę. Fatalne utożsamienie pokory z zewnętrznym uniżeniem dokonało się prawdopodobnie na podstawie jej zewnętrznych przejawów. Człowiek pokorny jest wyciszony, nie walczy o swoje, jak gdyby się wycofuje, bo nie wchodzi w spory i polemiki, wiedząc, że nie prowadzą one do pełni życia. Człowiek zrezygnowany przejawia na zewnątrz podobną postawę milczenia i wycofania, ale motyw jego zamilknięcia jest zupełnie inny. Najczęściej jest nim lęk, który jest przeciwieństwem pokory. Pokora wymaga odwagi otwarcia na trudną prawdę o sobie.
Dążenie do osiągania sukcesów czy kolejnych stopni doskonałości… bywa często ucieczką od prawdziwego otwarcia się na prawdę o sobie. Ostrzega przed tym Pan Jezus: Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? (Mt 16,26). Dlatego właśnie prawdziwego postępu duchowego nie da się zmierzyć sukcesami, nawet jeżeli wydaje się, że są to osiągnięcia duchowe, ale w zwykłych wydarzeniach życia przez wewnętrzne otwarcie na Tego, który Jest „tu i teraz”. Maryja jest mistrzynią takiego otwarcia, jest mistrzynią zwyczajności, mistrzynią odnajdywania siebie w całkowitej autentyczności. Życie bowiem składa się w ogromnej mierze ze zwykłych sytuacji, wydarzeń, ze zwykłego bycia „tu i teraz”. A sobą możemy być tylko „tu i teraz”, a nie w naszej wyobraźni „tam i kiedyś”, czy w przeszłości, czy w przyszłości. Skoncentrowanie na sukcesach, na chwilach osiągnięć, powoduje, że szukamy siebie gdzieś, kiedyś, tam, nie w sobie tu i teraz.
Maria odkryła tę fundamentalną prawdę o życiu, które rodzi się „tu i teraz”:
Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Bo wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy (Łk 1,47n).
Zauważmy , że Ona wcale niczego nie oczekiwała, o nic nie prosiła. Z dalszej relacji Ewangelii dowiadujemy się, że raz jeden tylko poprosiła Syna o coś. Było to na weselu w Kanie Galilejskiej. Prosiła wówczas o coś nie dla siebie, lecz dla młodej pary, której groziła kompromitacja.
„Wejrzenie” Boże oznacza przede wszystkim zwrócenie uwagi, zauważenie, za którym idzie wysłuchanie, bliskość i przyjaźń. Natomiast relacja zażyłej więzi z Bogiem zmienia całkowicie patrzenie na życie. Magnificat, Pieśń Maryi, wyraża to paradoksami:
rozprasza pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych.
Głodnych syci dobrami, a bogaczy odprawia z niczym (Łk 1,51–53).
To bogaci są biednymi, a biedni bogatymi. Pokorni panują, a pyszni są odrzuceni. Maryja doskonale odczytuje prawdę błogosławieństwa: błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię (Mt 5,5). W Eucharystii, do której przystępujemy, to błogosławieństwo urzeczywistnia się w sposób niesamowity: cisi otrzymują nawet nie tylko coś najcenniejszego, ale otrzymują udział, komunię z samym Bogiem, czyli udział w życiu Trójcy Świętej.
Włodzimierz Zatorski OSB | Benedyktyński Program Zarządzania
„Autentyczne życie duchowe nie tylko nie przekreśla przeszłości, ale — wręcz przeciwnie — dąży do odzyskania przeszłości poprzez „uzdrowienie wszystkich ludzkich zranień”. „Chrześcijaństwo buduje nowe życie poprzez zintegrowanie całości życia ludzkiego: przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Nie można rozumieć działania Bożego w teraźniejszości, jeżeli nie dostrzeże się go także w przeszłości. Rozumienie swojej przeszłości staje się kluczem do teraźniejszości i przyszłości. ” są głoszone równiez i takie aksjomaty ( na Portalach nauczycieli chrzescijańskich) ktore do mnie przekonują.Jeszcze o Maryii , jednak piękne jest to w postawie Maryi , że pomimo zaufania Bogu w swojej trosce szuka wsparcia kuzynki ,przez osądem ludzkim jako brzemienna niezamężna ,- przyjaciółki tez w błogosławionym stanie ,chce podzielić się swoimi obawami , a jednocześnie wesprzeć kobietę w zaawansowanej ciaży..W/g mnie taka postawa Maryii właśnie w wymiarze duchowym ,uczy Nas że powinniśmy w róznych troskach wspamagać się prośbą o modlitwe innych w swoich osobistych intencjach , oczywiscie takich które są zgodne z Wolą Bożą.
Chciałoby się powiedzieć za przytoczonym przez Jerzego komentarzem z 27 maja 2014 r.: ‚„…teksty Ojca Włodzimierza, to jest lektura niezwykła!.” AMEN’.
Chciałbym zapamiętać szczególnie ten niezmiernie głęboki fragment: ‚Życie bowiem składa się w ogromnej mierze ze zwykłych sytuacji, wydarzeń, ze zwykłego bycia „tu i teraz”. A sobą możemy być tylko „tu i teraz”, a nie w naszej wyobraźni „tam i kiedyś”, czy w przeszłości, czy w przyszłości. Skoncentrowanie na sukcesach, na chwilach osiągnięć, powoduje, że szukamy siebie gdzieś, kiedyś, tam, nie w sobie tu i teraz.’
Jedną z dróg prowadzących do osiągania TAK ROZUMIANEJ pokory i starania się żyć pełniej chwilą obecną, jest medytacja chrześcijańska. Jak powiedział niedawno Ojciec Włodzimierz, Boga można spotkać tylko „tu i teraz”. Gdyż On jest wiekuistym JA JESTEM.