
W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami:
«Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie». (Mt 11, 25-30)
Czerwiec już się skończył, a tutaj powraca do nas tajemnica Serca Jezusa. To dobrze, bo pytanie o Serce Zbawiciela powinno do nas często powracać, tym bardziej, że chyba nie jesteśmy w stanie udzielić ostatecznej odpowiedzi na tę kwestię, na pytanie o Boże Serce.
Serce to ten element, który decyduje o tym, kim jesteśmy; kwestia dbania o serce jest zatem sprawą pierwszej wagi. Podobnie jak odpowiednia dieta i zdrowy tryb życia sprzyjają naszemu cielesnemu sercu, podobnie częste przystępowanie do komunii świętej (czyli spożywanie Chleba Życia!), życie według przykazań, wyrzekanie się złych myśli (te są dla serca najgroźniejsze, gdyż sprawiają, że ono bardzo słabnie i nie jest w stanie okazywać miłości, a dręczy je podejrzliwość i chciwość) sprawiają, że nasze serce duchowe oczyszcza się, umacnia, jest młode i może pracować z radością.
Dzisiejsze czytania liturgiczne: Za 9, 9-10; Rz 8, 9. 11-13; Mt 11, 25-30Ojcowie mówili: „Jeśli masz serce, możesz być zbawiony”. Wniosek jest prosty: serce można również gdzieś na drogach życia zatracić. Serce, czyli rdzeń naszej osoby, może się gdzieś rozpuścić, albo można przysypać je odpadkami grzechów i złych myśli. Niestety można wieść życie bez serca – egzystencję bez nadziei i bez sensu.
Serce Jezusa jest dla nas znakiem, że w każdej sytuacji można zachować się jak chrześcijanin, z miłością i szacunkiem wobec drugiego człowieka. Nigdy nie jest za późno, aby nasze serce ożyło, zmartwychwstało. Można odzyskać radość i sens życia.
Szymon Hiżycki OSB
Ten wątek jest typowym przykładem w jaki sposób funkcjonuje troll. W tym wypadku akurat skupił się na zagrożeniach wynikających z przyjmowania Komunii Świętej z rąk kapłana jako formy stanowiącej zagrożenie dla ludzkiego życia, odchodząc tym samym od tego, co jest główną istotą wpisu. Gdzie zatem te artykuły w prasie , radio i telewizji o śmiertelnych zejściach, gdzie te przerażające statystyki. Źle trollowi jako człowiekowi nie życzę, ale co w przypadku kiedy trafi on do szpitala i trzeba będzie założyć cewnik, wenflon, pobrać krew, lub nie daj Boże zoperować? A żółtaczka szaleje, nie wspominając o gronkowcach, wirusach i innych zagrożeniach. Chorzy pacjenci, chorzy odwiedzający, chorzy ludzie w tramwaju, pociągu i na ulicy. Zarazki na wózkach sklepowych, sypane owoce w sklepie, zarazki w powietrzu i na pieniądzach. Czy długo tak mamy jeszcze zamiar się bawić?
Masz rację, w szpitalach często dochodzi do niebezpiecznych zakażeń. Dochodzi do nich w wielu miejscach, w restauracjach, w hotelach, w sklepach spożywczych, ale są to wypadki przy pracy. We wszystkich tych miejscach obowiązują specjalne przepisy, obsługa i personel muszą mieć zawsze aktualne badania, pomieszczenia są odkażane systematycznie itd. Spełnianie w/w kontroluje sanepid. Czy tak wygląda to w kościele, czy sanepid kontroluje sposób podawania komunii, bada skażenie wody w kropielnicach, sprawdza czy kapłani, szafarze, ministranci, zakonnice i diabli jeszcze wiedzą kto, mający dostęp do wafelków wrzucanych gołymi paluchami, które nierzadko przed chwilą trzymały jakieś brudne rzeczy. do rozdziawionych jam ustnych, mają obowiązek systematycznego robienia sobie badań i posiadania odpowiednich książeczek zdrowia? Wątpię. Gdyby w takich warunkach operowano w szpitalach, przygotowywano posiłki w zakładach gastronomicznych, w fabrykach produkujących pożywienie itd. itd, to śmiertelność byłaby taka sama jak w średniowieczu. Przeciętna życia mieściłaby się poniżej 30 lat. Oczywiście byłaby korzyść, bo zniknął by szybko jeden bardzo poważny dziś problem światowy – przeludnienie.
Kabaret moralnego niepokoju.
a czy sanepid bada pieniądze, którymi zapewne codziennie się posługujesz? A to jest dopiero źródło zarazków…nie dotykaj więc ich… albo bierz je w sterylnych rękawiczkach.
A tak w ogóle to daj sobie już spokój…wszyscy widzą, w którą stronę podążają Twoje trollowe wpisy…
Może to będzie pomocne…..
http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=10&id=10-01&sz=&pyt=479
Joanno , ciekawe czy chociaż zadbał o to żeby wpłacić darowiznę po to żeby ten portał nadal istniał jak nie to powinien się czuć złodziejem przestrzeni tego Portalu ,, wykorzystuje go ,tylko dla sobie wiadomych celów .
do ddn
Tego co piszesz nie można traktować poważnie. Nie jest to ani zabawne, ani oryginalne. To tak jakby ze ślepym mówił o kolorach. Nawet nie warto zaczynać rozmowy-szkoda czasu!.
Niestety taka jest rola trolla. Zje,beknie i nawet nie posprząta.
Hmmm przyjmuję komunię świętą od tylu lat i jakoś nigdy nie chorowałam po jej przyjęciu, więc masz zapewne obniżoną odporność. A jeśli nie wierzysz w obecność Jezusa w komunii to już nie mój problem. Nikt Cię do tego nie zmusza
idź swoją drogą i zwyczajnie się odczep 😀
Widać jak skutecznie kościół potrafi podtrzymywać ignorancję w umysłach, skoro po blisko 150 latach od odkrycia Ludwika Pasteura ludzie wolą ryzykować zdrowiem niż zrobić coś sensownego z zabobonem, który niczego im w rzeczywistości nie daje, po za marniutkim łudzeniem. A przecież komunia nie jest jedynym obrzędem religijnym, w którym występuje wielkie ryzyko infekcji chorobowej.
Ty masz jakąś fobię na punkcie tej „infekcji chorobowej”. A fobie się leczy. Wszędzie występuje ryzyko infekcji, wszędzie, więc najlepiej nie wychodź z domku, załóż maseczkę jak w Chinach i siedź na tyłku, bo się zarazisz. Ale uwaga! Istnieje ryzyko odleżyn i zwiotczenia mięśni
Jak czytam twoje wpisy to tak, cieszę się, że mogę ryzykować zdrowiem i cieszyć się obecnością Jezusa. Zapewne wiesz, że niektórzy nie tylko zdrowie dla Niego oddali, ale też życie. Vide to, co obecnie dzieje się w Afryce, gdzie chrześcijanie są masowo prześladowani za wiarę. To jest ich wybór, ich decyzja. Może zastanowisz się chociaż przez chwilę, czemu ktoś jest zdolny do podjęcia takich decyzji? Pozdrowionka
Nieuctwem trudno przekonywać. Czym innym jest trudne do zmiany ryzyko zachorowania, a czym innym dokonanie odpowiedniej zmiany tam gdzie jest to możliwe. Prawdopodobnie wymagana będzie dyrektywa unijna w tej kwestii, ale zapewne za jakiś czas parlament europejski się tym zajmie. Musi pojawić się odpowiedni moment polityczny. Co prawda na Zachodzie nieco poprawili stan sanitarno-epidemiologiczny tych religijnych guseł i komunię podaje się do ręki. Można by te wafelki jeszcze ofoliować jak robi się to w przypadku innych ciasteczek.
Mnie Twoje nieuctwo i żenujące wpisy porażają i faktycznie trudno Ci będzie przekonać kogokolwiek.
Tu napisałeś o sobie prawdę 
Mam znajomego Kościelnego , który mówił ,że ksiądz przed udzieleniem Komunii Świetej , dokładnie myje ręce , więec człowieku o pewnym nicku , raczej z takim podejsciem do życia , Twoja postawa emanuje gorszą infekcją , bo duchową , a zawsze możecz poprosic ksiedz żeby specjalnie dla Ciebie przed podaniem Komunii umył ręce , jak jesteś tak mało odporny na infekcje , zresztą te umysłowe też to widać po Twoich wpisach .Jest specjalny lek na infekcję duchową Sakrament spowiedzi.
To już kwestia braku higieny kapłana a nie Jezusa
i bez przesady – nie wiem co Ty tam odchorowaleś ale może masz po prostu słabą odporność skoro łatwo łapiesz zarazki, idź się leczyć po prostu.
Nie tylko kwestia braku higieny kapłana, czy innych osób stykających się z tymi wafelkami, podanymi zaślinionymi przez zakażonych komuniobiorców paluszkami kapłana z ust do ust. To kwestia anachronicznego gusła, które od wieków dziesiątkował ludzi, czego kwestionowanie dziś jest albo nieuctwem albo szaleństwem.
Choroby przenoszone drogą kropelkową i pokarmową były do niedawna śmiertelne lub wywoływały inne śmiertelne schorzenia (gruźlica, grypa, bronchit, angina, odra, ospa, płonica, dur brzuszny, czerwonka, nie mówiąc o cholerze, itp.). Bez wątpienia do zarażenia nimi dochodziło także z powodu przystąpienia do komunii. Wielu zabobonnych ludzi widzi w niej do dziś „pokarm życia”, który gdy się kiepsko czują to ich uzdrowi także cieleśnie. Tym sposobem znakomicie szerzy się zarazy.
Propagowanie tego zabobonu jako coś dającego życie jest ignorancją.
Może serce nie ucierpi od tego, ale często się zdarza, że ten „chleb życia” przenosi infekcję z chorych na zdrowych, za sprawą palców kapłana. Niejednokrotnie tego doświadczyłem, odchorowując taką pobożność. Można się tylko tylko domyśleć ilu ludzi ten „chleb życia” tak podany przeniósł w kwiecie wieku na łoże Abrahama, gdy nie znano jeszcze sposobów na zwalczanie groźnych chorób przenoszonych drogą infekcji.