
Wraz z wiosną w pełni – zieloną, słoneczną i miejscami aż upalną, a czasem i burzliwą – witam Was. Szczęść Boże!
Wciąż jestem jeszcze pod wrażeniem Warszawskich Targów Książki VII edycji. Pozdrawiam wszystkich, których spotkałem przy podpisywaniu blisko 300-u książek i cieszę się, że czytelnictwo w Polsce nie zaginie, choćby wiele osób czuło specyficzny książkowstręt i nie przeczytało w ciągu roku ani jednej książki. A czy zjawisko niewielkiej ilości wpisów u nas można nazwać „blogowstrętem”? Wielu może mieć już tego dosyć, a inni mają obiektywne przyczyny, by – jeśli nawet czytają- nie odzywać się. Rozumiem i WSZYSTKICH pozdrawiam.
Czytałem u nas opinię, że księża jednak powinni zajmować się polityką i wyrażać swoje opinie. Zgadzam się z tym, ale w naszym blogu do odwołania nie będę się wdawał w polityczne dyskusje, gdyż nie widzę w tym większego sensu. Moja postawa jest znana i niewiele więcej mam do dodania. Razem ze wszystkimi ludźmi dobrej woli uważam, że każdy ma prawo do wyrażenia swojej opinii i każdy ma prawo do krytykowania. Jeśli jedne forma krytyki przekracza ramy ustalone przez zasady kulturalnego współżycia, to każdy ma prawo z takiej dyskusji się wycofać. Próbujemy jednak nadal snuć refleksje na tematy światopoglądowe. Zanotowałem wzburzoną reakcje po moim stwierdzeniu, że każdy z nas wierzący, czy nie wierzący stanie po śmierci twarzą w twarz z Bogiem. Podtrzymuje to, bo to jest prawda wiary, którą wyznaję i której się nie wstydzę. Dziwi mnie jednak reakcja paru osób niewierzących. Gdybym niewierzących sklął i posłał na wieczne męki do piekła, no to można by było mieć do mnie pretensje. Ale przecież ja im zapowiadam, ze staną przed świętym Bogiem, który jest sprawiedliwy i miłosierny i zrobi wszystko, by znaleźć w nich choć okruch dobra, które pozwoli im być zbawionymi i mieć wieczne szczęście w niebie!. A jaką oni maja alternatywę? Garść popiołu albo zjedzenie przez robaki. No, może zostaną dzieci, nazwa ulicy, książka czy pomnik. Ślę im to, co najlepsze w moim doświadczeniu wiary. Mają wolną wolę przyjęcia lub odrzucenia. Z dobrego serca radzę przyjąć. Bo odrzucenie może mieć bardzo przykre konsekwencje. Chyba, że ktoś nawet się liczy z konsekwencjami ale z jakichś powodów zmienić zdania nie chce… Pozostaje wtedy modlitwa: Panie, kochasz ich przecież i nie chcesz ich wiecznej zguby. Wskaż, w jaki sposób można dotrzeć do ich serc.
Przejrzałem też dyskusję jakie się u nas toczą. Zdaje mi się, że długie tyrady nikogo nie przekonują. A jeszcze, gdy przyjdzie do posądzania się wzajemnego o oszustwa i złą wolę z przekonaniem oczywiście o własnej wyższości… Jakoś nie bardzo mi to wygląda na miłość. A gdy się dyskutuje miłując przeciwnika, to nawet ostre sformułowania mają w sobie jakiś odcień delikatności i szacunku. Tego w wielu wpisach nie mogłem się doszukać…
A ostatni tydzień upłynął u mnie na spełnianiu życzeń tych, którzy chcieli, bym do nich przybył na spotkania autorskie. Były to biblioteki w Jarosławiu, w Lubaczowie (gdzie byłem pierwszy raz w życiu), w Oświęcimiu, w Myślenicach w Domu Kultury (Dom Grecki) a także w Uniwersytecie Trzeciego Wieku kierowanym przez Pana Profesora Kazimierza Wiecha z Uniwersytetu Rolniczego. Przy okazji dowiedziałem się, że na każdego człowieka na świecie „przypada” 250 milionów (nie przesada – 250.000.000) owadów, a samych mrówek mamy na świecie 7,5 tysiąca gatunków. O każdym spotkaniu można by wiele napisać. Tu mogę jedynie podziękować organizatorom i uczestnikom za klimat życzliwości i kultury, jaki tym spotkaniom towarzyszył. Był to dla mnie wypoczynek, wobec tego, co się dzieje w Polsce, a po części w naszym blogu.
I jeszcze Światowe Dni Młodzieży. Jestem organizacyjnie zaangażowany jako ambasador Dni czy „Twarz” Małopolski” (ALE TO POMYSŁ!) Młodość, to stan ducha! Proszę się nie dziwić, że i w mediach gdzieś się pokażę w różnych niecodziennych sytuacjach. A poniżej zapowiedź czegoś NOWEGO
Niektórzy kraczą- będzie klapa, nie posyłamy dzieci naszych, bo może być zamach terrorystyczny. Nie przeczę – może być. Ale wobec totalnej walki z chrześcijaństwem jasne jest, że pewne koła także zagraniczne, wyolbrzymiają niebezpieczeństwo zamachu, wiedząc, że takie zgromadzenie młodzieży, wyrażającej swoją wiarę jest bardzo nie w smak szatanowi i tym, którzy z nim mniej czy bardziej świadomie współpracują. Powie ktoś: Ale to moje dziecko!… Tak, ale Twój syn może zginąć nawet i jutro w Polsce zabity przez podpitych rówieśników, albo innych bandziorów, wcale nie islamistów. Twoja córka może być ofiarą wypadku samochodowego spowodowanego przez jej ukochanego, który w dodatku zostawi ja ciężko ranną w środku nocy samą, może jeszcze i zgwałconą przez usłużnych kolesiów podczas wesołej imprezki. Może lepiej dziecka nigdzie nie posyłać. Ale co, zamknąć w domu? A tyle rodziców opłakuje swoje dzieci, które zginęły właśnie w Kraju. My wierzymy w Jezusa, który wie, co dla nas najlepsze. Apeluję więc: Nie zabraniajcie waszym synom i córkom! Puśćcie ich i… więcej się za nich i za całe zgromadzenie módlcie!
Dziękuję „ojcu” za te brednie. Dziękuję tez za chęć poprowadzenia młodych ludzi na ofiarę. By the way: „ojciec” tak z własnej, zdemoralizowanej woli, czy za kasę?
Przyjacielu KAK.
Mam wiele powodów ograniczenia pisania.
1) Szwankował mi sprzęt( co nawet było widać w komentarzach)
Obecnie korzystam z innego.
2) Pilne zajęcia, które nie mogę zaniedbać.
3) Inne.
A co do moich komentarzy – nikomu nie polecam takich rozmów, jakie ostatnio sam prowadziłem. I nie polecam.
Nie jest dla mnie przyjemne zwracać komukolwiek uwagę. Miałem jednak powody aby tak zrobić. Wiedziałem czym ryzykuję i ile mnie to będzie kosztować.
Obecnie zastosuję się do słów i polecam słowa Ojca Leona.
Zastosuję się też( kiedy będę mógł) do Twojego zdania KAK:
„Ale jak podzielisz się z Nami komentarzami do tego co pisze Ojciec Leon lub ktoś z PRZYJACIÓŁ, to bardzo mnie ucieszysz”
Pozdrawiam.
Z Panem Bogiem.
Przepraszam, odpowiedź: ” Przyjacielu KAK.
Mam wiele powodów… ” – miałem umieścić pod komentarzem KAK.
Szczęść Boże drogi Ojcze Leonie:)
Pozdrawiam ojca serdecznie wieczorową porą i gdy siedząc w pracy zauważyłem nowy wpis miałem ochotę odpisać od razu:)
Na wstępie serdecznie gratuluję stałej popularności Ojca Leona w głoszeniu Dobrej Nowiny oraz tego, że nie brakuje chętnych do przeczytania ojca książek.
Odnośnie ewentualnego „blogowstrętu” to u mnie osobiście zdecydowanie nie nastąpiła ta przypadłość i nie zanosi się na to.
Jeśli chodzi natomiast o sposób dyskusji na różne tematy to jestem zdecydowanie PRZECIWNY „obrzucaniu się mięsem” i przekraczaniu ram kulturalnej dyskusji z wielu powodów.
A co idzie za powyższym przykładowym argumentem niech będzie fakt, iż nasz drogi brat Leon jest przecież duchowym synem Św.Benedykta i biorąc przykład ze swojego mistrza duchowego jakoś potrafi nie przekraczać ram normalnego porozumienia z poszanowaniem drugiego człowieka, i to bez względu na jego wiarę. Czyli można wbrew temu co się może niektórym wydawać.
Wręcz uderzyło mnie dlaczego nastąpiła wzburzona reakcja po stwierdzeniu Ojca,”że każdy z nas wierzący, czy nie wierzący stanie po śmierci twarzą w twarz z Bogiem.”
Tym, którym tak żywiołowo zareagowali na powyższe słowa, można powiedzieć, kłania się brak rozumienia Bożych zamysłów wobec każdego człowieka.
Przecież ojciec Leon nie powiedział tego po to aby kogokolwiek straszyć Panem Bogiem, bo taka postawa stała by w opozycji do wiary, a naszemu Stwórcy na niczym bardziej nie zależy jak na tym aby każdy z nas dostąpił zbawienia.
Pamiętajmy, że „bać się Boga” według wiary wcale nie oznacza tego samego co strach przed przysłowiową „babą Jagą” czy innymi wymysłami mieszczącymi się w kategoriach ludzkiego pojmowania.
Największym skarbem jaki mogliśmy otrzymać od Pana Boga jest nasza wolna wola i jednocześnie jest to z Jego strony największe ryzyko jakie za nas poniósł, okupione wydaniem swojego syna na śmierć za nas.
Cieszę się razem z ojcem licznymi zaproszeniami jakie napływają do głoszenia Dobrej Nowiny i życzę z serca aby Pan Bóg pozwolił jak najdłużej aby uczył nas ojciec swoją postawą.
A co do Światowych Dni Młodzieży to nie można też popaść w zbyt daleko idącą paranoję bo owszem trzeba być ostrożnym, ale też nie przestać wierzyć, iż skoro Pan Bóg pozwolił na spotkanie tylu ludzi to i będzie nad wszystkim czuwał.
Pozdrawiam blogowiczów.
Gdzie są wszyscy? Gdzie Czytelnicy? Gdzie współpracownicy? … Na portalach społecznościowych …. Szkoda słów ojcze Leonie ….
Administruję poważnym forum mistyki i myśli teologicznej Kościoła Katolickiego, a jednak odzew osób konsekrowanych, zapraszanych do współpracy, jest minimalny. Albo mają własne strony, albo wspomniany facebook, gdzie mówi się utarte frazesy o wierze ….
Ja jestem tym zdruzgotany…
Exe,
nie martw się, tu nie o ‚biznes’ chodzi w którym stosuje się jakieś mierniki sukcesu.
Haryzma jest dana i zadana co często jest ‚krzyżem’ a nie ‚powszechnie rozumianym sukcesem’.
ps:
KEEP CALM, ORA AND LABORA
… z ciekawości zapytam:

CZY LUBISZ ‚yerbe’ ? Jeśli tak to ja mogę powiedzieć że ‚LUBIĘ Twój portal’
Szczęść Boże.
Dziękuję Ojcu Leonowi za nowy wpis.
Zastosuję się do Ojca rady, słów.
Nie będę marnował czasu.
Za moje tyrady – Wszystkich przepraszam.
Poczyniłem tyle komentarzy, bo chciałem pewne sprawy uporządkować, wyjaśnić.
Nie potrafię dyskutować, jeśli drudzy piszą nieprawdę, nieuczciwie – to budzi mój sprzeciw, brak zaufania, brak atmosfery zaufania. Bo wtrącali się i będą się wtrącać. Nie chodzi mi o jakieś pojedyncze wpisy – niektóre Osoby piszą tu wiele miesięcy czy nawet lat i nie poprawiły, nie przeprosiły… A niestety pamiętam co i jak pisały. Czy robią to celowo czy nie – tego nie wiem .
Pozdrawiam Serdecznie.
Życzę Ojcu, Przyjaciołom – dużo sił i zdrowia, błogosławieństwa Bożego, powodzenia…
Z Panem Bogiem.
Reprobusie PRZYJACIELU,


1)
KEEP CALM, ORA et LABORA
2)
‚rozumiem że przechodzisz na ‚trening powściągliwości':-)
Ale jak podzielisz się z Nami komentarzami do tego co pisze Ojciec Leon lub ktoś z PRZYJACIÓŁ, to bardzo mnie ucieszysz (tak sobie KONFABULUJĘ że nie tylko mnie).
ps:
Ja też chętnie bym Cię ‚zdzielił paem’ za zmuszanie Ojca Leona do czytania ‚tyrad’.