Wartości modlitwy nie mierzy się przeżyciem. Ludzie, którzy o tym nie wiedzą, albo nie chcą pamiętać, wyrabiają się na łowców świętych przeżyć, duchowych uniesień, tylko bieda w tym, że o takie coraz im trudniej, z tej prostej przyczyny, że zdolność do ich odczuwania pomału maleje. Otóż nie to jest ważne, cośmy odczuli i przeżyli, ale to, ile okazaliśmy wierności Bogu, który wszedł w nasze życie. Inaczej będzie to tylko kręcenie się dookoła siebie samego; a Bóg zapomniany stoi w kącie. Ryzyko dostrzeżenia Go trzeba podjąć, nie dla swojej przyjemności, ani dla swojej doskonałości; przyjemność bywa zresztą latami nieobecna, a doskonałość i tak pozostaje wielce łaciata. Trzeba je podjąć po prostu z wdzięczności za to, że On sam pierwszy nas umiłował i wszedł w nasze życie i w naszą codzienność. Uznawać to, dziękować Mu za to – to modlitwa bardziej autentyczna niż wszelkie metody i techniki. Kiedy się dąży do kontaktu osobowego, ja-Ty, owo „Ty” staje się tak ważne, że przestajemy się oglądać na potrzeby i przeżycia swojego „ja”, tak samo, jak kiedy się ma do czynienia, na przykład, z kimś chorym, nad kim sprawuje się opiekę. A nie może być głębokiej modlitwy tam, gdzie człowiek chce przeżywać religijne wzruszenia i do tego przede wszystkim dąży: taki człowiek mierzy wartość modlitwy czułością osiągniętych na niej uczuć i kręci się nadal wokół własnej osi jak pies goniący własny ogon. Tymczasem prawdziwy kontakt, prawdziwa modlitwa musi prędzej czy później zacząć obywać się bez uczuciowych „przeżyć”. Przeżyć można coś, doznać można czegoś; ale Bóg jest Kimś, nie czymś; i po pierwsze sam decyduje o stopniu kontaktu z nami, a po drugie nie jest naszym celem przeżyć Go, tylko uwielbić. Pogoń za przeżyciami jest jedną więcej pokusą (Małgorzata Borkowska OSB)
Nagranie to fragment pochodzący z publikacji siostry Małgorzaty Borkowskiej OSB pt. Sześć prawd wiary oraz ich skutki
Konferencja wygłoszona w trakcie Benedyktyńskich Rekolekcji Adwentowych – „Wypłyń na głębię”, które odbyły się w Opactwie Mniszek Benedyktynek w Żarnowcu na Pomorzu w dn. 1–3 grudnia 2017 roku. Rekolekcje dały początek cyklowi spotkań rekolekcyjnych organizowanych przez Siostry. Rekolekcje opierają się zawsze na myślach Ojców Pustyni, Regule św. Benedykta oraz na praktyce medytacji chrześcijańskiej Lectio Divina. Odbywają się one w całkowitym milczeniu. Zobacz najbliższe plany rekolekcyjne.
Do Haliny i Piotra, nie angażuję się w państwa spory
i sądzę, że spiszecie, jeśli nie konsensus, to protokół rozbieżności i bez nazbyt mocnych sformułowań.
Wypowiedziałem się wcześniej, iż niebywale szkodliwe jest propagowanie czegoś jako „prawdy” na podstawie jedynie własnych wierzeń, poglądów, sądów, a coś takiego jest powszechnym błędem bardzo licznych teologów, także szanownej autorki tekstu, pod którym tu dyskutujemy. Jeśli faktycznie wszyscy mamy karmę i musimy ponieść karmiczne skutki naszych działań, to nauczyciele głoszący fałszywe nauki, nawet w dobrej wierze, poniosą nieuchronne skutki, także za błędy tych, którzy im zawierzyli, a to już mogą być poważne następstwa. Dlatego bardzo rozważnie, skrupulatnie i precyzyjnie powinni oddzielać to, w co tylko wierzą od tego co jest ich żywmy autentycznym doświadczeniem, dającym pewność, że to jest niepodważalna już prawda. Ryzyko błędu nadal ponoszą. Takie podejście wynika też z odpowiedzialności i przyzwoitości, jeśli lekceważą sobie skutki karmiczne, czy też grzech świadomego lub nie wprowadzania innych w błąd.
Jeszcze kilka słów o tzw. mistycznym zjednoczeniu z Bogiem, które w hinduizmie zwane jest czasem tat-twam-asi, w zen nazywane satori. Określeń na ten stan świadomości jest dość sporo, np.: otwarcie wewnętrznego oka, stanięcie ze sobą twarzą w twarz, albo stanięcie twarzą w twarz z Bogiem, co na jedno wychodzi
Ddn, to Ty?
Jeśli wierzyć mam Twoim doświadczeniom, to Boga nie ma, Jezus jest dobrym człowiekiem, który nie zmartwychwstał.Ap. Paweł heretykiem i może na tym poprzestanę
Jednak bardzo podoba mi się Twoje stanowisko. Jednak nie zgadzam się z Tobą w kwestii odpowiedzialności teologa.Teolog nie wypowiada się jak papież ex catedra w sprawach wiary. To są jedynie dociekania w sprawach wiary. Teolog jest wolnym człowiekiem.
Teologowie-rozumiejąc i akceptując różne tradycje umiemy się wzajemnie ubogacać. Teologia z założenia powinna być ekumeniczna.
Znalezienie teologii apofatycznej na Zachodzie, chociażby w kenotycznej chrystologii i mistyce, nie jest trudne. Pewne elementy mistyczno-apofatyczne wyraźne są w Pismach . Ewargiusza z Pontu Nie bardzo wiem, jak miałabym dogadać się z Piotrem, który nie stosuje podstaw etyki i atakuje ad personam nie tylko mnie, ale i całą moją rodzinę. Wolno mu:)
Halinko, biorę za swoje wypowiedzi odpowiedzialność, ale nikomu nie każę podzielać moich poglądów. Nie zmuszam nikogo do wierzenia moim słowom. Nie nauczam innych. Nieraz to powtarzałem.
Odnośnie zrozumienia tego co twierdzę, to doprecyzuję.
– nie wiem nic o Bogu.
– Jezus jeśli chodzi o dobroć zdobył mistrzostwo świata i zmartwychwstał tak samo jak każdy oświecony mistyk. Oświecenie, poznanie prawdy ostatecznej jest zmartwychwstaniem ze śmierci jaką jest stan istnienia każdego zwykłego człowieka. Ludzie poza przebudzonymi mistykami są w stanie śmierci do chwili przebudzenia, które jest właśnie zmartwychwstaniem.
– Paweł jest odpowiedzialny za herezję polegająca na wypaczeniu nauki Jezusa. Skutki jego wymysłów są ogromne, o czym przekonuje zarówno historia kościoła jak i nieskuteczność jego heretyckiej doktryny. Świata nie zmienił, nikogo nie zbawił, amen.
Nadto dopowiem:
– teolog jeśli twierdząc coś powołuje się na swoje własne doświadczenie, doświadczenie innych, na konkretne źródła itp. jest moim zdaniem odpowiedzialny i przyzwoity. Także jest, jeśli jasno stwierdza, że tak sam wierzy, albo tak wierzy kościół i jest to prawda, to też jest w porządku. Niestety często pod maską autorytetu uczonego teologa ukrywa się fanatyk narzucający łatwowiernym ludziom rozmaite łgarstwa i brednie.
– nie podobają mi się wycieczki osobiste. Należy uznać to za brak uprzejmości. Tak to widzę.
„Oświecenie, poznanie prawdy ostatecznej jest zmartwychwstaniem ze śmierci jaką jest stan istnienia każdego zwykłego człowieka. Ludzie poza przebudzonymi mistykami są w stanie śmierci do chwili przebudzenia, które jest właśnie zmartwychwstaniem. ”
Doskonałe tłumaczenie zmartwychwstania
„Także jest, jeśli jasno stwierdza, że tak sam wierzy, albo tak wierzy kościół i jest to prawda, to też jest w porządku. ”
Tak to jest w porzadku, kiedy słowo – wiara- znaczy dokladnie tyle ile znaczy. Kosciół Katolicki zmanipulował znaczenie tego słowa, w odniesieniu do wyznawców własnej religii. Nagminnie przenosi to w co można wierzyć, w obszary wiedzy pewnej. Tak o nich mówi. Tego wymaga od wyznawców.
Ddn, to nie był absolutnie zarzut. Raczej odbicie piłeczki:) Jesteśmy tu prywatnie. Ja też nikogo nie nauczam, raczej staram się- o ile to możliwe- czegoś nowego nauczyć.. Cenię sobie Twoje uwagi i spostrzeżenia, choć nie zawsze, i nie ze wszystkim się zgadzam.Myślę, że pomimo różnic w poglądach-ludzie uprzejmi/życzliwi sobie nawzajem, mogą się gdzieś pośrodku spotkać.
Dobrze jest słyszeć kobiecy głos w polskim Kościele
To jest jednak inna jakość, inny język – niezbędny i komplementarny dla męskiego. Często mi go brakuje… Świetnie, że staje się coraz częściej słyszalny. Dziękuję Siostrze i Redakcji!
I serdecznie życzę wszystkim Siostrom zakonnym, aby trudne warunki ich codziennego życia realnie się poprawiły, co właściwie już dawno powinno być normą. Naprawdę jesteście jakieś niesamowite…
Swiete słowa! Dziekuję. Własnie przechodzę kryzys modlitwy, bo brewiarz (jestem świecka, nie muszę, ale odmawiam), litanie i inne modlitwy przestaly mi sprawiać przyjemność, choc bylo tak przez ok. 30 lat. Zaczynam sądzić raz, że tracę wiarę, dwa – że nie rację, ale to próba i dobrze, bo przestanę „modlić się” do samej siebie, a potem – może, skoro modlitwa jest do siebie i dla przyjemności, to lepiej ją w ogóle porzucić by nie uprawiać autobałwochwalstwa? Lecz wtedy może być jeszcze gorzej… Więc co robić? Siostra odpowiedziała na me dylematy i rozwiała wątpliwości dwoma słowami „wierność”i „uwielbić”. Bóg zapłać siostrze!
Skąd wiadomo, że Bóg jest Kimś, a nie że jest czymś, albo że w ogóle jest i że sam decyduje o czymkolwiek?
I dlaczego, jeśliby Bóg istniał rzeczywiście, to nie miałby być przez ludzi „przeżyty”, czyli doświadczony umysłem, emocjami, lub jakkolwiek inaczej?
Za co ów Bóg ma być wielbiony? Za to piekło w jakim egzystujemy, którego ponoć jest stwórcą?
Nie spodziewam się rozumnych odpowiedzi na postawione wyżej pytania. Twierdzenie czegoś, czego nie da się udowodnić jest częstym i charakterystycznym nadużyciem ignorantów. A wśród duchowieństwa katolickiego to zdecydowana większość. Twierdzenie czegoś, co łatwo zakwestionować, jest wręcz szaleństwem.
Drogi Ddnie,
Jak prawie zawsze, się z tobą zgadzam.
Katolik jak zwykle zabiera się do okreslania Boga poprzez myslenie o nim.
I jeśli myśli to wychodzi mu Ktoś który nie jest coś. I nie ma już potencjału by wymyslić nic innego innego poza tymi dwoma możliwościami, z ktorych jedną preferuje. Myśli sa do poruszania się po tym świecie a słowio – Bóg i słowio umieszczonym obok – jest to tylko dwie myślowe koncepcje. I o dwie za dużo. Co wcale nie oznacza, że go nie ma, choć to też koncepcja. Jesli nasze myśli muszą podążać w ogóle w tą stonę, to wypaść powinno, że nie jest ANI TYM ANI TAMTYM. he he.
Nie krytykowałbym jednak do końca Siostry Autorki, bo to i tak wielki krok, kiedy wyklada katolikowi, słusznie, by nie brał w głeboką modlitwę, swojej egzaltacji. Mało kto to wprawdzie potrafi zrozumieć i zastosować, ale i tak to niezwykle cenna wskazówka.
Brawo Siostro !!
… jakoś przyszło mi do głowy /może niezbyt mądre/ pytanie ,, Piłatowe,, … czym jest prawda ? ….
…. zapewne najprościej odpowiedzieć ilu ludzi tyle prawd …
…. tyle, że to niczego nie wyjaśnia …
… bo nieodwracalnie nasuwa się na myśl, że jest ,, jakaś jedna, ponad wsystkim prawda ,, …
… nie sugeruję absolutnie ddn, że nie szukasz odpowiedzi na pytanie czym jest prawda, jak i że szukasz, jestem daleki od jakichkolwiek sugestii … naprawdę …
… jeszcze tak odemnie, jest taka ciekawa moim zdaniem myśl Tischnerowska, że miłość to jest ,,coś,, czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć, ale nią można wytłumaczyć wszystko ….
… zakładając oczywiście, że wierzy się w miłość ….
… i to nie jest z mojej strony przekąs, uwierz mi … nie da się po prostu być całkiem obiektywnym wobec subiektywnych przekonań …
… ja po prostu wierzę w Dobrego Boga ….
… dla mnie to jest Prawda …
… a wróciwszy jeszcze do tematu, to jeśli jest w człowieku przekonanie o istniejącej ponad wszystkim prawdą, to nie wystarcza już jedynie ,, okazyjny zachwyt ,, ale następuje, moim zdaniem już, jedno wielkie uwielbienie tego co ,, jest prawdą,, … jak w prawdziwej miłości. …
… pozdrawiam ….
… nie twierdzę, że jest to zbyt rozumna odpowiedź ….
… i uwierz w tym też nie ma żadnego przekąsu …
… trudne jest przekonywanie do swoich przekonań … …po prostu …
Nie spodziewam się rozumnych odpowiedzi na postawione wyżej pytania.
Pisze Ddn
Wiem czego się spodziewasz od katolików. Odpowiedzi emocjonalnych. Podświadomie stajacych w obronie swoich koncepcji wytworzonych przez ich egotycznne umysły. Bo właśnie Bóg jest taką koncepcją, ale Absolut już nie. Absolut przestaje być koncepcją kiedy myśl nie określa go bardziej ponad to iż jest tajemnicą. Obcowanie z nim bez myśli pozwala nadać mu koncepcję bytu rzeczywistego i zbioru pierwszych przyczyn. Tak sie dzieje, kiedy widzimy prawidłowści zmian jakie to obcowanie w naszym życiu czyni.
„Twierdzenie czegoś, co łatwo zakwestionować, jest wręcz szaleństwem.”
Słuszna uwaga.Żaden rozumny człowiek nie podejmuje się takich inicjatyw. Odpowiedzi należy szukać m.inn. w myśli apofatycznej, w nurcie mistyki pozytywnej. W IV wieku trzech Ojców kapadockich: Grzegorz z Nazjanzu , Grzegorz z Nyssy . Podejmowali próby
łączenia mistycznego i racjonalnego sposobu myślenia, głosząc zarazem nieskończoność i niepoznawalność Boga w swej Istocie.
W Biblii pisze: „Myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad waszymi drogami”(Iz 55,8-9).
Myśl Boga i Jego Słowo objawione w Jezusie- można tylko doświadczyć poprzez potęgę Ducha, który nadaje kształt ludzkiemu doświadczeniu. Np. poprzez pozytywne połączenie ludzkiej duszy człowieka z Bogiem ( bliskie doświadczeniu indyjskiemu Brahmana oraz mistykom z nurtu pozytywnego w chrześcijaństwie.
Doświadczenie negatywne-pustki, opuszczenia oddalającego człowieka od Boga -znane również buddystom i mistykom z nurtu apofatycznego. Różnorodność osobistych doświadczeń nadaje jakby kierunek myślom, że nikt nie jest poznać w stanie Tego, który istnieje sam z siebie.Pozostaje Nieznany, a poznany może być poprzez Łaskę,Ewangelię i miłość,kosmiczny ład i potęgę.Pisał o tym m. inn .Klemens z Aleksandrii.
Gdzieś umknęło Tobie ddn znaczenie i konsekwencje wolnej woli człowieka. Porównanie z celowym złamaniem reki, by ją na powrót lepiej złożyć, ma niekiedy swój sens . Przynajmniej w traumatologii.
Trzeci ojciec, to oczywiste- św.Bazyli.
Wolna wola jest hipotezą, w którą się wierzy lub nie. Na poziomie umysłu, a jest to poziom wierzeń, nie ma afirmacji bez negacji.
Wolna wola, jako działanie lub zaniechanie, jest sprawcza tylko w chwili bieżącej, tu i teraz, jednak najczęściej jest skutkiem minionego działania lub zaniechania i zawsze przyczyną następnego działania lub zaniechania. Jest uwarunkowana wieloma czynnikami, które ją zniewalają, niestety 😀
Mam na myśli wolną wole człowieka jako psychiczną zdolność.Jestem wolna, mogę to lub tamto. Myślę o tym lub owym. Wybieram to, albo tamto etc. Podejmuje dobre, odpowiedzialne decyzje, które nie są krzywdzące dla nikogo lub odwrotnie. Gdyby nie było wolnej woli nie bylibyśmy odpowiedzialni za swoje czyny. Czym innym jest swoboda, która w pewnych sytuacjach, może być ograniczona i uwarunkowana pewnymi czynnikami.
Psychiczna zdolność jest uzależniona od psychiki. Nie jest więc wolna. Posługuje się zapamiętanymi schematami i wzorcami. Jest więc zaprogramowana. Nie ma wolności myślenia o czym się chce i swobody podejmowania decyzji, skoro mają być zgodne z tym oprogramowaniem, a nie z nim sprzeczne.
Odczuwasz presję i przymus do wykonywania takich czy innych czynności, bądź z góry masz narzucone myślenie? Nie twierdzę, że na nasze zachowania nie maja wpływu pewne determinanty, ale zawsze mamy możliwość wprowadzenia zmian. A to już jest nasza wolna decyzja.Jeśli mamy kontrolę nad własnym życiem, potrafimy regulować własny sposób myślenia, odczuwania etc.
Presja i przymus są realnym, acz skrajnym, granicznym stanem umysłu i dotyczą pewnej tylko części całego spektrum zachowań.
Nie, nie zawsze, ale jedynie wtedy, gdy oprogramowanie umysłu takie zmiany zachowań dopuści z uwagi na np. zmienione okoliczności.
Halinka@
Piszesz
„Doświadczenie negatywne-pustki, opuszczenia oddalającego człowieka od Boga -znane również buddystom i mistykom z nurtu apofatycznego.”
Przepisalaś to skądś bezkrytycznie, czy to jak zwykle twój, autorytatywny, osąd o sprawach, o ktorych nie masz pojecia.
Nie możesz mieć bo nie masz narzędzia by mieć.
Buddyjskie doświadczenie pustki nie ma w sobie nic negatywnego.
Nikt człowieka, nie opuścił bo nie ma kto. Nie ma też tego od którego miało by następować oddalenie. Oddalenie jest tu w ogólności terminem z gruntu fałszywym, gdyż urzeczywistniony buddysta doświadcza jedności, tożsamości ze wszystkim co jest.
Wszystkim co jest w stanie ogarnąć myślami i wszystkim intuicyjnym, do czego dociera ponad myślami i wreszcie z tym co jest poza zakresem docieraniania. Wie co wie. Ma intuicje i nie próbuje zamienić ją ,konfabilscją, w wiedze. Wreszcie wie że reszty nie wie.
Tak jest z buddyzmem a mistycyzm apofatyczny jak sadzę na podobne stanowisko.
Twoje tu twierdzenie podobne do odwiecznego stanowiska wielu katolików wynika z braku umiejetnosci rozłaczenia rozumu od umysłu i wypełnianie niepoznawalnego myślą, myślową konfabulacją. Co gorsza stojacy na tym stanowisku nie posiadają też narzedzia do rozpuszczania ego i co najczęsciej dokładają do własnego ego, ego zbiorowe. Tu katolickie. To jest powodem iż są pewni że ich konfabulacja jest jedyną pozytywną „prawdą” jak lubią to nazywać, a inne czucie swiata określają jako negatywność.
Nie marudź. Przeczytaj czym jest nurt apofatyczny. Negatywny w sensie negacji.
Jak komentują to biografowie Mertona, a zwłaszcza zaprzyjaźniony z nim cysters Basil Pennington, zdaje się, iż właśnie w Azji Merton uzyskał pełnię zrozumienia tradycji łączącej dwie kultury i spuścizny mistyczne: apofatyzm chrześcijański (wyrażający niemożność poznania i niewyrażalność samego Boga) i pojęcie pustki w buddyjskiej myśli religijno-filozoficznej.
Nie marudzę Halinko tylko zwracam uwagę że jak często piszesz dudy smalone .
Po polsku na tyle sens słów rozumiem iż wiem doskonale co znaczą słowa twoje
” …opuszczenia oddalającego człowieka od Boga -znane również buddystom”…
Jakie kuźwa opuszczenie znane jest buddystów? Przez kogo. Od jakiego Boga jak nikogo takiego nawet pod uwagę nie biorą.
A może to doświadczenie tylko jednego buddysty, twojego męża , kiedy do niego krzyczysz że ” Bóg cię opuścił”
Poprawka duby smalone, zamist dudy.
Konieczna by nie być posadzonym o obrazę prezydenta.
Mój mąż tu nie pisze i nie czyta, więc zostaw już może go w spokoju.Jaki ty źle wychowany człowiek jesteś..Ja jestem też teolożką z wykształcenia, więc wypowiadam się w swoim imieniu. Jeszcze raz:„Doświadczenie negatywne-pustki, opuszczenia oddalającego człowieka od Boga -znane również buddystom i mistykom z nurtu apofatycznego.”
Łopatologicznie: Doświadczenie pustki znane buddystom, jest porównywalne z doświadczeniem mistyków apofatycznych jako opuszczenie, oddalenie od Boga.
Tak sobie myślę, że żeby porównać takie dwa doświadczenia, żeby takie porównanie było wiarygodne to trzebaby je oprzeć na doświadczeniu.
Najlepiej własnym.
Jak ktoś nie jest rzeczywistym chrześcijańskim mistykiem i jednocześnie praktykującym buddystą na poziomie doświadczania pustki to sobie może conajwyżej pospekulować na temat takiej porównywalności. Takie bicie piany i popisywanie się . Jakoś z mistycyzmem się nie kojarzy, raczej z odmianą konsumpcjonizmu takim Mcmistycyzmem
Zastanawiam skąd się tak tych domorosłych mistyków i znawców mistycyzmu ostatnio nabrało. Istna plaga tandetnego świranctwa.
Dzięki za uwagi. Rozumiem że wypowiadasz sie Malkontencie jako ekspert. Rozumiem iż masz ważną , podbitą ekspercką legitymacje.
Malkontent,pisze
Jak ktoś nie jest rzeczywistym chrześcijańskim mistykiem i jednocześnie praktykującym buddystą na poziomie doświadczania pustki to sobie może conajwyżej pospekulować
Malkontent. Złóż podanie. Jednoczesnie na papieża i dalajlamę. Napisz że jesteś specjalistą i z pojedynczą religią nie masz zamiaru się pierniczyć.
Aha dodaj że jak cię przyjmą to spekulować nie bedziesz
Ja zajmują się myślą, nie opisuje własnych czy cudzych doświadczeń. Religii w szkołach też uczą z pozycji wiedzy prawda? Ja mam wykłady z religioznawstwa. Jasne teraz malkontencie?
Ha ha Halinko
Ja pinkole, wykłady masz?
Do kogo?
Bo jak do męża, to pół biedy. Przestał wprawdzie pisać i czytać a nawet jeść, ale jakoś go odratują.
Jak do obcych, to ty jesteś piąta kolumna i powinni cię zamknąć za dezinformacje.
Jak myślisz, komu takie wpisy wystawiają świadectwo? Mnie? Tobie? Człowiekowi niezrównoważonemu delikatnie mówiąc. Ja Tobie i Tobie podobnym naprawdę współczuję. Smutne jest życie takich ludzi, którzy myślą, że szkodzą innym .Buddystą nie jesteś, przynajmniej tyle byłam w stanie pokazać ludziom, którzy bardzo chętnie pisali o Tobie jako o buddyście.I to mi się dzięki Twoim wpisom udało. Moje wykłady, gdzie i dla kogo, jak Ci już mówiłam nie są Twoją sprawą. Tylko w chlewie nie ma często kontroli.Ja doktoratami się nie przechwalam.Mam swoich przełożonych, którzy oceniają moją pracę co jakiś czas. Tak to przynajmniej funkcjonuje w normalnych środowiskach.Pozdrawiam Piotrze Ciebie, Twoją małżonkę i mądrą córeczkę o której pisałeś. Szczęść Boże Wszystkim !
Doktor, psycholog, teolog, Halinka.
To niczego nie zmienia. Widać doktorzy, psychologowie, i teolodzy też bredzą. Niestety nie tylko po tobie to widać.
Bredzisz z przekonaniem o swojej wyjatkowośc a twoje ostatnie stwierdzenie „Doświadczenie pustki znane buddystom, jest porównywalne z doświadczeniem mistyków apofatycznych jako opuszczenie, oddalenie od Boga.” to już super brednia. Z kąd ci to przyszło do głoawy? Kto ci to powiedział? Czy sama doświadczas pustki buddyjskiej i co przez to rozumiesz. Z kąd przyszło ci do głowy iż mistycy apofatyczni doświadczali oddalenia i opuszczenia przez Boga, w rozumieniu śłów opuszczenie i oddalenie. Jaka jest w buddyzmie tego analogia, tzn opuszczenia i oddalenia od Boga.
Ty wylwasz na mnie co wpis całą masę epitetów. Ok ja nie mam nic przeciw temu. Używaj do woli. Ja za to muszę powtarzać wciąż tą samą prawdę. Jedną. Jesteś szkodliwa, bo wielu twoje brednie bedzie brać za dobrą monetę.
Nic nie pozostaje jak żarty sobie z nich robić
„Doświadczenie pustki znane buddystom, jest porównywalne z doświadczeniem mistyków apofatycznych jako opuszczenie, oddalenie od Boga.” to już super brednia. Z kąd ci to przyszło do głoawy? Kto ci to powiedział?
Uważasz,że muszę Ci tutaj robić wykłady z teologii porównawczej? To jest portal dla duchowo zaawansowanych i to, co dla Ciebie jawi się jako brednia, jest oczywiste dla kogoś, kto wie czym jest via negativa. Wklejam Ci gotowy tekst, bo nie mam czasu na jałowe dyskusje.
„Poprzez negativa przenika również buddyjski pogląd na nirv ā ṇ a . Zgodnie z nauczaniem Therava da nirv aa jest stanem, do którego wkracza się przez osiągnięcie zwycięstwa nad pragnieniem przez wymarcie pożądania. Natura nirv ā ṇ a wykracza poza zwykłą ludzką egzystencję; żadne obrazy ani pojęcia pochodzące ze świata ludzkiego doświadczenia nie są wystarczające do opisu lub analizy tego doświadczenia. Używając tylko negatywnych określeń, takich jak „nienarodzone, nie stające się, nie stworzone, niezasłużone”, Budda wskazał na naturę nirv aa . Coś bardzo pozytywnego jest przekazywane w ten negatywny sposób, ponieważ te negatywne pojęcia pokonują ograniczenia, które są ukryte w kategoriach pozytywnych.
Mah- aja na koncepcję nirv ā a rezygnuje z obrazu wchodzenia w nirv aa i podkreśla stan najwyższej doskonałości. Arahant , święty z therava da, jest zainteresowany „wejściem” w nirv aa ; ale bodhisattwa , święty Mahę aaa , kiedy osiąga stan doskonałości, nie „pozostaje” w nirv a, ale przynosi doskonałość z powrotem w sa, ra , strumień wydarzeń w tym świecie . W jaki sposób opisano ten stan doskonałości bodhisattwy ? Ponownie, tylko negatywne podejście okazało się odpowiednie. Doświadczenie bodhisattwy nie pasuje do zwykłego doświadczenia. Doskonałość bodhisattwy jest doświadczana jako „współczująca jedność z innymi”, kiedy jakakolwiek myśl o jaźni jako oddzielnej jest przekraczana, gdy nirv aa i samsara są znane, nie są dwoma różnymi światami istnienia, ale jednym. Odmawianie „wejścia” w nirv ā ṇ a , pozostanie w świecie ze względu na innych, w rzeczywistości jest w nirv ā ṇ a . Ten stan doskonałości można właściwie wyrazić tylko w kategoriach negatywnych: ” nirv ā ṇ a jest unicestwieniem poczęcia ego”, lub ” nirv ā a jest błogosławieństwem nie do opisania „, czyli doskonałym, ponadczasowym szczęściem. Pojęcie wspólne dla tych i podobnych stwierdzeń jest takie, że język ludzki jest nieadekwatny do wyrażenia nirv aa , które jest „rozpoznawaniem jedności istnienia”. Budda powiedział: „Nauczę was prawdy i ścieżki prawdy”. Prawda jest nirv aa , ale nirv aa , doświadczony odwieczny w buddyzmie, jest niewysłowiony. Brahman jest niewysłowiony. Dao jest niewysłowiony. Bóg jest niewysłowiony.”
fragm z książki: Carlson, Thomas. Niedyskrecja i nazywanie Boga . Chicago, 1999.
Mistrz Eckhart zauważa,że wszystko co ma być wrażliwe, musi być i powinno być puste.Opróżnianie się z języka i obrazów, z hałaśliwości lub tez opróżnianie, które przychodzi do nas poprzez cierpienie lub ekstazę.Nasz Stwórca jest autorem wszystkich rzeczy,nawet nicości jak i istnienia. Ciemna noc naszych dusz jest szczególna okazją dla Bożych narodzin,pod warunkiem, że pozwolimy, by ciemność była ciemnością, a pustka, pustką. W naszym bólu dotykamy pustki.Kosmicznej nicości, braku samodzielnej egzystencji. Po czym nastepuję uzdrawiający proces integracji i dążenie do pełni-zawiera w sobie powrót do początków-nadchodzi via positiva, która zaprasza nas do zastanowienia siew nad naszą preegzystencją-zarówno w historycznym rozwoju kosmosu jak i w sercu Stwórcy. Ireneusz i Juliana z Norwich nazywają to „drugim stworzeniem”, pewnego rodzaju wyzwoleniem i ponownym narodzeniem ludzkości. Powrót do błogosławieństwa, które Mistrz Eckhart nazwał życiem „bez dlaczego” Via negativa naucza nas, że zanurzenie się jest bardziej święte niż wspinanie. Głębia jest bardziej Bożą niż wysokość. Bóg nazwany „podziemna rzeką”-Eckhart. Via negativa dotyczy powrotu do domu.
To już nie ha ha Halinko
To już Halinko szkodniku, powołujacy się na doktoraty, teologiczne wykształcenie, psychologicznąpraktykę i zweryfikowanke przez innych blizej nie okeslonych medrców.
To jak Radio Maryja, ktore manipuluje ludzi bez rozeznania, swoimi sądami wypowiadanymi przez rzekome autorytety naukowe. Przez doktorów profesorów itp.
Kobito skup się i pomyśl. Ja prosty człowiek, bez tytułów z teologii, chodzacy w potarganych portkach, ktorego weryfikować mogą co najwyżej wlasne owce, zadałem ci proste pytanie.
Co do postawy Apofatyków a w w szczególnosci co do buddyzmu ma ” ODDALENIE I OPUSZCZENIE od Boga”?
Słowo oddalenie i opuszczenie rozumiem podobnie jak reszta Polaków. Na okoliczność watpliwosci sprawdziłem ich znaczenie i wydzwięk w słowniku synonimów.
Tak wiec
Oddalenie – to inaczej : oddzielenie, odseparowanie, rozłączenie, rozstanie, separacja, dystans, luka, odległość, rozstęp, odepchnięcie, odrzucenie, odsunięcie, odprawienie.
Opuszczenie – to : izolowanie, oddzielenie, oderwanie, osamotnienie, wyizolowanie, wyłączenie, wyobcowanie, ustąpienie, rezygnacja, wyrzeczenie się, niedobór, niedosyt, wydalenie, osierocenie.
Ty Halinko mądralińska, jak zawsze wklejasz mi teksty, które o dziwo ja rozumiem i się zazwyczaj z nimi zgadam. Problem w tym iż one nigdy nie przemawiają za słusznoscią twoich twierdzeń. Są obok, nich lub wprost im przeczą.
I tak dziś, gdzie ty w nich widzisz „oddalenie i opuszczenie” od Boga.
Jeszcze raz pytam Doktorko, jakie opuszczenie i oddalenie od boga, widzisz w sposobie Apofetyków. Toż „on” wlaśnie jest im przez to bliższy, porzez jego nieprecyzowanie. Wiedzą że precyzowanie spowoduje do „niego” nie dotarcie. Że precyzowanie bedzie przeszkodą, W ten sposób pojmując i praktykujac czują się nie oddaleni, bo bliscy. I nie opuszczeni, bo dołączeni. Czyli Halinko tu gadasz brednie.
Ja rownież boga nie precyzuje i nie czuje od niego żadnego oddalenia, ani przez niego opuszczenia. Wprost przeciwnie. Wiem to ja i wie całe moje otoczenie.
A w kontekscie buddyjskim to już całkiem super brednia, ktorą wygenerowałaś. Superbrednia, bo Boga, a nawet boga, tam nie ma. Wiec od kogo, lub czego ma być to oddalenie. Nie miał ich Kto, co opuscić. Nie było takiego wariantu a buddyści nie mogą tego tak kraktować. Ponadto buddysci wprost odwrotnie, ze wszystkim czują zespolenie. Wiec cokolwiek by to nie było są nierozłączną czescią tego. I żadnego precyzowania nie potrzebują co to jest to TO.
Nie rozumiesz Halinko niczego z czego jesteś doktorem. Ani z teologii ani z psychologii. Może byś tak jakie pierogi męzowi zrobiła abo na spacer częsciej z psem wychodziła.
Piotr ma rację. Wklejasz Halinko cytaty z dobrych źródeł, ale to Piotr wie o co w nich chodzi 😀
Mistycy chrześcijańscy kończą swój rozwój duchowy najwyżej na poznaniu świadomości niedualnej, non duality, który określają jako zjednoczenie się z Bogiem. Pojęcia pustki, opróżnienia, dotyczą w ich rozumieniu umysłu, bo tylko brak myśli daje wgląd z wyższego poziomu świadomości.
O pustce Buddy, zwanej sunjatą, która jest najwyższym i niepowtarzalnym nigdzie sednem buddyzmu nie nauczają, bo jej kompletnie nie znają. Zadowalają też tylko się połowicznym osiągnięciem podstawowego wglądu. Może dlatego, że też nie nauczał o niej Jezus. W każdym razie nie ma wyraźnych śladów w ewangeliach by o niej mówił. Nauczał o lichości tego świata, nietrwałości wszystkiego w czym ludzie upatrują wartość i znaczenie, i który ma swego władcę, ale świat ten nie jest jego, Jezusa i jego uczniów domem, królestwem.
Nie denerwuj się ze nie rozumiesz
Zacznij myśleć logicznie.Od takiego może prostego stwierdzenia,ze pustka która doświadczają buddysci jest POROWNYWALNA z doświadczeniem mistyk ów apofatycznych . Porównywalna nie oznacza tożsama.Buddysta doswiadcza pustki czyli braku niezależnej egzystencji
A w jaki sposób doświadcza pustki mistyk dokładnie opisuje mistrz Eckhard. Problem Piotrze w tym,ze portki łatwiej zmienić niż charakter i inne wewnętrzne cechy.
Ddn@
Dzięki Ddnie.
Ja mam dalej, nieumiejetnosci wyrażania swoich pogladów w jezyku polskim.
Jak bym umiał lepiej, to powiedzaiłbym wlaśnie to co ty wyżej napisałeś
Ddn, o który cytat ci chodzi?.Wkleiłam tylko jeden gotowy tekst. Jeśli Twoje rozumienie mojego tu pisania jest takie jak Piotra, to współczuję…A wydawało mi się, że powoływałeś się na znajomość Pism Mistrza Eckharta., który jak chyba żaden inny myśliciel katolickiego Zachodu – z takim upodobaniem sięga do pojęć „pustki” i „nicości”. To zaś zdaje się go zbliżać do pojęciowości buddyzmu, z jego sunyatą i nirwaną. Takie analogie są ciekawe dla nas, którzy rozumiemy , że Boga nie da się przedstawić w określonych kategoriach. To wszystko.
Zdanie do Piotra.Te wszystkie tytuły przypisujesz mi zupełnie bezpodstawnie.Napisałam jedno zdanie;” Jestem również teolożką”. Zdanie o przechwalaniu się doktoratami, było aluzja Piotrze do Twojego chwalenia się tytułem doktora matematyki. Taki tytuł to już zobowiązanie.Życzę właściwego rozumienia i zachowywania się.
Cierpliwości mi Halinko nie brakuje,
Wiec jeszcze raz.
Zobacz bo to oczywiste.
Nie neguje pewnych podobieństw pomiędzy buddyzmem a pogladem Apofetyków. Wprost przeciwnie. To podobieństwo jest oczywiste i szczególnie na tym bądz co bądz katolickim forum, warte do głębokiego naświetlenia.
Jednak ci co naświetlają niech rozumieją buddyzm i to do czego doszli apofetycy. A ci co nie rozumieją, lub rozumieją inaczej, nich też zajmują głos, ale dla udowadniania swoich racji niech nie używają tandetnych chwytów, typu moje na wierzchu, bo ja o tym wykładam i weryfikują moje wykłady bardzo bardzo madrzy ludzie. Ha ha.
Ja ci Doktorko zarzucam iż brednią jest twierdzenie że apofetycy a zwlaszcza buddysci w zwiazku z ich widzeniem świata doświadczali oddalenia od Boga oraz opuszczenia przez Boga.
Jedyne co można by o takim twierdzeniu powiedzieć w kategorii prawdy i sensu, to to iż to ty ze swojej pozycji tak ich widzisz. Tak ich widzisz twierdzac iż dotknął ich bład, a ciebie nie. Że oni są opuszczeni, a ty nie. Że oni są w oddaleniu, a ty nie. I chcesz wszystkich tu, i pewnie gdzie indziej przekonać, że twoja bezdyskusyjna bliskość z Bogiem daje ci legitemacje, a nawet zobowiazuje cię do wyglaszania tu prawd świetlistych.
Nie trudno cię prześwietlić, i było by to może zabawne, ale taka postawa jest szkodliwa dla innych.
Twoja cheć nauczania, która jest bezdyskusyjna, bo sama się oświadczyłaś iż oficjalne wyklady prowadzisz, twoja chęć bycia nauczycielem duchowym, innych może wyprowadzić na manowce. Napisałbym, opamiętaj się kobito, ale za dobrze znam takich jak ty. Trudno. Trzeba tylko neutralizować twoje fałszywe nauki. Może i dobrze. Też jest to jakiś punkt wyjścia do rozwijania ciekawych tematów.
Uważam, na podstawie jego kazań i traktatów, że Mistrz Eckhart ani też jego uczniowie i kontynuatorzy (Tauler, Suzo, Jakub Behme, Anioł Ślązak, sw. jan od Krzyża) nie znał sunjaty ani też Nirvany, a tym bardziej nie doświadczył ich w takim znaczeniu jaki przekazał swoim następcom Budda. Podobnie jak inni mistycy, nie tylko chrześcijańscy, jego wgląd polega na tzw. zjednoczeniu z Bogiem, co np. wg zen określa się terminem satori. W hinduizmie tat-twam-asi, czyli ‚ty jesteś tym’. Pustka zwana sunjatą, jest totalnie dynamiczną zasadą wszechrzeczywistości. Wszystko co się przejawia jest nią i dzięki niej. Nikt nie musi jej doświadczać, a mimo to nie ma niczego pozbawionego sunjaty.
Tego nie przekazał ludziom nikt inny poza Buddą. Zrobił tak ponieważ zakwestionował wszystkie obiegowe poglądy, w tym jakiegoś nadnaturalnego Boga, nie polegał na wierzeniach, a na swoim doświadczeniu. Zresztą podstawą każdego doświadczenie mistycznego jest zakwestionowanie niesprawdzonych poglądów, wierzeń itd. Mistyk jest konsekwentnym niedowiarkiem, nie ufa temu co mu naopowiadali inni, ani też swoim własnym wymysłom, dopóki ich nie zweryfikuje jako fałszywe lub prawdziwe. Niemniej tak niestety jest z samej natury tzw. samsary, że tylko w fałszu można poznać prawdę. Trzeba ją wydobyć poprzez zdemaskowanie nieprawdy.
Piotr Wróbel. To właśnie Ty dopisujsz całą fałszywa teologię do swojego nauczania.Gdzie ja pisze ze buddysta przeżywa oddalenie od Boga.? Zamiast ćwiczyć swoją wytrwalosc w hejtowaniu.Pocwicz zwykła uwaznosc.
„Doświadczenie negatywne-pustki, opuszczenia oddalającego człowieka od Boga -znane również buddystom i mistykom z nurtu apofatycznego.”
Ja tam Halinko nie wiem co chciałaś powiedzieć. Za to wiem co powiedziałaś.
Ok
doswiadczenie negatywne – pustki
co to za pustka i dlaczego ona jest negatywna ?
Żadna negatywna pustka nie jest znana buddyzmowi. To pewne.
Uklad zdania wskazuje, że buddystom oraz mistykom z nurtu apofatycznego, każdej z tych grup, znane jest :
1. doswiadczenie negatywnej pustki ( nie wiem co to jest i czy wie ktokolwiek poza tobą)
2. doświadczenie opuszczenia oddalajacego czlowieka od Boga. ( opuszczenie i oddalenie, te pojecia rozumiem. Człowiek i Bóg, też z grubsza wiem co miałaś na myśli)
Ty wiesz kobito co się w ogóle z tobą dzieje?
„,Zastanawiam skąd się tak tych domorosłych mistyków i znawców mistycyzmu ostatnio nabrało. Istna plaga tandetnego świranctwa.”
To prawda, portal o duchowości -opanowało tandetne świranctwo .Z tym się zgadzam. I nie tylko ja.
Ddn
Sszwajcarski teolog i duchowny rzymskokatolicki oraz pisarz. Profesor teologii na Uniwersytecie w Tybindze (od 1996 emerytowany wykładowca).
Hans Küng twierdzi:
” poważne przemyślenie przez teologów chrześcijańskich sposobu podejścia do problemu Absolutu powinno ich skłonić do postawy większego respektu wobec Tajemnicy, wobec Absolutu, który chrześcijanie, żydzi i muzułmanie zwą prawdziwym Bogiem. Wówczas i chrześcijanie będą mogli przyjąć pojęcie Pustki – jako określenia na Bożą ineffabilitas, niewysławialność Boga” H. Küng i inni cyt ze str.556
Eckhart uważał,że prawda o Bogu, to uwolnienie się id wizerunku Boga..
” Kochaj Boga jako -nie Boga, nie -umysł, nie-osobę, nie-obraz” albo
„Głębia nicości jest bezpośrednio związana z doświadczeniem wszystkiego”
A.Ślęzak; „Nie ma przedmiotów miłosierdzia, bowiem nie ma przedmiotów”
Trudno mi się odnieść do przytoczonych wypowiedzi, bo musiałbym znać szerszy kontekst.
Ale być może dotyczą one przybliżenia teistom zrozumienia sunjaty Buddy?
Żeby ją pojąć potrzebna jest jednak jakaś wiedza o niej oraz bardzo subtelna intuicja.
Mistyk kroczy nad przepaścią po linie rozpiętej między dwoma i to znacznie oddalonymi szczytami, które są odpowiednio intelektem i intuicją. Albo zmierza do jednego, albo znów do drugiego szczytu, nie tracąc ani na moment uważności. Między tymi szczytami jest bowiem nieznane mu miejsce, gdzie osiągane jest takie doskonałe zrównoważnie, że już nie spadnie. Grawitacja tam nie działa, nic go nie przyciąga 😀
Te cytaty umieściłam w kontekście Twojej wypowiedzi: „Eckhart ani też jego uczniowie i kontynuatorzy (Tauler, Suzo, Jakub Behme, Anioł Ślązak, sw. jan od Krzyża) nie znał sunjaty ani też Nirvany,”
Te cytaty umieściłam w kontekście Twojego wątpienia. Poprzez teologów kapadockich, Pseudo-Dionizego Areopagitę, mistyków nadreńskich Eckharta, Suzo i Taulera-dowiadujemy się, że wszyscy oni określali Boga w kategoriach negatywnych, niekiedy nawet jako Nicość , a ich główną metodą było dążenie do unicestwienia ego, praktyka zbliżona do buddyjskiej, choć wyrażona w
nieco odmiennej terminologii. Ta sama lub podobna praktyka-inna, momentami podobna terminologia. Myślę,że mistrz Eckhart zaszedł najdalej w swojej praktyce.
Mam jeszcze syna buddystę, córkę katoliczkę, synowa buddystkę, dwoje wnucząt, matkę katoliczkę, siostrę protestantkę-za kogo się teraz zabierzesz? Pajacu Ty jeden. Milcz jak do mnie mówisz:)
Ha ha Halinko
Teraz wszystko jasne
Babka katoliczka śpiewa godzinki
Syn z córką buddyści , kręcą modlitewne młynki
Mąż też przerzucił się na buddyzm i nie je od miesiąca w praktyce Niungne
Siostra czyta na głos biblię
Wnuczęta hinduiści stoją na głowie tresując kobry
Ty mantrujesz
Dziadek scientysta wrzeszczy na was z klozetu
Pies i kot jedyni jeszcze normalni
I to wszystko w bloku na 46 metrach kwadratowych
To oczywiste. Musiałaś studiować teologię by się z nimi dogadać i nie zwariować.
Nie pomogło.
Próbowałaś więc z rozpaczy psychologii
Też nie pomogło
Brawo, tu podobno jest jakiś admin?? Pluralizm drogi panie to się nazywa.Nie mieszkamy wszyscy w jednym domu, nawet nie w jednym kraju.
Nie mieszkamy wszyscy w jednym domu, nawet nie w jednym kraju, piszesz Halinko. Sorry, Ale przyznasz, że reszta się zgadza?
Teologii apofatycznej chrześcijanin nie musi uczyć się od buddystów. Mamy w tym względzie własną, bogatą tradycję. Na przykład tetralemmę Nagardżuny odnajdujemy, niemal w identycznej formie u Mikołaja z Kuzy w dialogu de deo abscondito .
Polecam książkę Piotra Sikory. Logos niepojęty
https://ksiazki.wp.pl/logos-niepojety-6147703361726593c
Pustka Buddy jest faktycznie doświadczalna w przeciwieństwie do Boga.
Jak czytamy w Sutrze Serca Doskonałej Mądrości, której nauki stanowią esencję „Drugiego Obrotu Kołem Dharmy”: „… Forma jest pustką,
Pustka jest formą;
forma nie jest różna od pustki.
Pustka nie jest różna od formy.
W ten sposób odczuwanie,
postrzeganie, mentalne reakcje,
i świadomość są także puste.”
i tym samym nie jest różna od Boga, cokolwiek to pojęcie oznacza 😀
Jezus odpowiedzią.
Jezus modlił się do Ojca co świadczy o relacji a relacja jest między osobami. Stwierdził że jest z nim Jedno świadczy o tym że jest osobą. Bóg zadecydował o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa i decyduje o człowieku tak jak o synu. Jest życiem jak powiedział ale takim które się nie kończy. A to że jesteśmy w takim samym położeniu jak Jezus wszyscy musimy umrzeć to nie jest tajemnica. Sąd jest nad wszystkimi rozpoczął się od domu Bożego.Złościsz się że musisz odejść i że jest tyle śmierci w koło i choroby tak jest ale czy sam się za włosy wyciągniesz z Bagna czy może potrzeba kogoś kto wie co jest nie tak. Bo my tylko w części wiemy a może wcale sobie tego nie uświadamiamy bo tylko krytykujemy i narzekamy na siebie i innych. Znamy swoje położenie pytanie kto jest twoim i moim zbawicielem. Odpowiedz sobie sam.
Odpowiem zbiorczo na te wpisy, bo choć zdają się różnić, to jednak pozornie
Każdy ma taki świat jak o nim myśli.
Nikt nie rodzi się wyznawcą czegokolwiek, a staje się nim w procesach wychowawczych. Może być na te procesy bardziej lub mniej podatny, ale też one mogą być różnie intensywne, od najbardziej prostackie, homogenicznych do najbardziej urozmaiconych, erudycyjnych. Dlatego Jezus wierzył w to, w co wierzyli i jego rodzice i jego inni wychowawcy, a byli oni ortodoksyjnymi żydami. Niektórzy wychowywani w takich warunkach inwestują w swoje wierzenia znacznie więcej niż reszta ich otoczenia i wówczas stają się rabinami, księżmi, zakonnikami, zakonnicami, muftimi, imamami, lamami, mnichami itd. Im więcej ktoś zainwestuje w to co uznaje za „prawdę” tym bardziej w to wierzy, mimo wielu racjonalnych dowodów, że jest w błędzie. Z tzw. dziejów apostolskich można wyczytać, że pierwsze wspólnoty chrześcijańskie były sektami, gdzie wyzbywano się wszelkiej własności. To była skrajne zainwestowanie wszystkiego i tym samym nie było już niemalże odwrotu z tego kanału. Zbadano to współcześnie na jednej z amerykańskich sekt wierzących w dla wybrańców zbawcze ufo, które ich wyzwoli i w zagładę dla reszty ludzkości i tego świata, gdzie członków obowiązywało takie maksymalne ogołocenie się z własności. Im kto więcej się pozbył, tym bardziej wierzył w te bzdety. Mało tego, nie stracili wiary nawet wówczas, gdy ufo się nie pojawiło, a wręcz zaczęli wierzyć jeszcze bardziej, gdy najwyższy kapłan tej sekty oznajmił, że dzięki ich wielkiej wierze w ufo świat nie został teraz już zniszczony, ale zagłada jego jest pewna, acz nieco odroczona. Zainwestowali wszystko i nie byli już zdolni do jakiejkolwiek rozumnej refleksji.
To samo, takie sam mechanizm dotyczy mniszek i mnichów katolickich.
… ,, Każdy ma taki świat jak o nim myśli.
Nikt nie rodzi się wyznawcą czegokolwiek, a staje się nim w procesach wychowawczych.,, …
… wybacz proszę, że kontynuuję, ale w tym co napisałeś nie ma niczego odkrywczego, no chyba że nie miało być … zwierzę gdy się rodzi dopóki nie stanie się dojzałe nie wie czym jest i do czego ,, przeznaczone,, … roślina zanim stanie się dorosłym okazem jest ziarnkiem …
… tak ziarnkiem, w którym jednak jest już zapisana cała o nim prawda … choć wcale nie przypomina dorosłego okazu … a i te ziarnka tyko fachowiec potrafi odróżnić i wie co z tego ,,może,, wyrosnąć …
… każdy ma taki świat o jakim myśli …
… no racja, bo taki dajmy na to buk rosnąc w buczynie nie pomyśli, że jest sosną, a może tym bardziej trawą … ani mysz, że jest bawołem ….
… wbrew pozorom wiem co masz na myśli, ale argumeny jak dla mnie słabe …
Nie do końca Ddnie
Nie każdy ma taki świat jak o nim myśli.
Wielu wie wie że myślami może ogarnąć tylko część świata. I ta ogarnięta część jest wyraźnie nie kompletna. Nie stanowiąca całości. Nie odpowiadająca na żadne pytanie. Nie domknięta sensem. Nie domknięta matematycznie więc w związku z powyższym zapowiadajca sfery inne i nieznane. Wielu próbuje te sfery okiełznać formułując je na kształt sobie znany. Inni jednak wykształcili umysły które nie potrzebują tego robić
Wielu próbuje te sfery okiełznać formułując je na kształt sobie znany.
FORMUŁUJĄC KONFABULACJĄ
Jeśli się nie ogarnia czegoś myślami, to tego się nie zna i nie jest to więc posiadany świat. Po prostu dla takiego umysłu tego co nie ogarnia nie ma. Jest nieznane, jak sam napisałeś, a więc poza poznaniem. Konfabulacje, wyobrażenia, fantazje są kreacją na podstawie znanego i są znanym światem, mimo, że dla innych fikcją, wymysłem.
Pewien podróżnik po Afryce wspominał zabawną sytuację, że został ongiś zaproszony do ogniska plemiennego i chciał usiąść w miejscu, które jak sądził pozostawiono dla niego. Jednak szybko go powstrzymano, bo usiadłby wprost na duchu jakiegoś przodka, który też się przysiadł. Podróżnik nie widział ducha zmarłego wodza, ale wszyscy pozostali widzieli go doskonale. Świat podróżnika była zaiste inny niż świat członków tego plemienia
Po prostu dla takiego umysłu tego co nie ogarnia nie ma.
Piszesz Ddnie.
To nie prawdziwe twierdzenie bo nie dotyczy wszystkich choć większości tak.
Dla wielu umysłów w tym i mojego tego co nie ogarniam myślą a nawet ponad myślami nie zaliczam do nie istniejącego a wprost przeciwnie. Mam tylko świadomość ułomność własnego ogarniania i skłonność do konfabulowania na każdy temat świata.
Kiedy uzyskuje taką świadomość to nie wiem niczego więcej co nie oznacza że nie ma niczego więcej
Twierdzenie jest prawdziwe i sobie tego nie wymyśliłem. Świadomość o jakiej napisałeś jest przed umysłem. Ujawnia się tylko wtedy, gdy umysł jest całkowicie wyciszony, chwilowo martwy i dlatego taki umysł jej nie zna, a jedynie zapamiętuje moment zmartwychwstania, powrotu do własnej aktywności.
Bardzo trudno ten niuans zawrzeć w słowa, ale jak już to powiem inaczej. Umysł to znacznie wiecej niż rozum. Przyjmujac taką nomenklaturę umysł posługuje się rozumem ale jeśli potrafi nie musi. Rozum to twoje myśli, twoja logika te myśli budujaca na podstawie twoich doświadczeń. W pewien też sposób twoje uczucia ktore są nastepstwem twoich doswiadczeń kiedy są swiadomie opracowywane poprzez twoje myśli, lub nie swiadomie przez podświadomość. Wyjatkiem jest uczucie pierwotne jakim jest miłość bez obiektu. Miłość pewno dlatego wszedzie była cechą przypisywaną Bogu.
To wszystko rozum, a umysł to ” to” co rozumem się posługuje. Medytacja pozwala spocząć w umyśle wyłonczajac wwszystko co do rozumu należy. Pozostać świadomym z pamiecią tej czystej świadomości, która nie jest swiadomością czegokolwiek. To nie jak piszesz śmierć chwilowa umysłu, bo wprost przeciwnie. To dotarcie do jego czystej postaci, nie ubabranej rozumem. To rozum na chwilę wyłączony. Medytujacy zachowują pamięć tego stanu i jego „jasność” ( znowu określenie mało warte). Ty medytujac bieg, walkę zbliżasz się lub możesz nawet osiągnąć takie stany.
Tak naprawdę to jednak nie o stan chodzi ale o jego konsekwencje.
Umysł, zgodnie z buddyzmem, to szósty zmysł, rozum to tylko jego funkcja, którą bardzo łatwo wyłączyć. Każdy głupi to potrafi
Umysł to też strumień myśli, które nie są ciągłe. Między kolejnymi myślami są interwały, przerwy dla zwykłego człowieka niezauważalne, bo dlań nieistotne, ale które w medytacji można wydłużać. Wówczas pojawia się czysta świadomość bez umysłu, który nie myśli i niczego nie postrzega. Nie ma go w tym momencie, nie wiadomo jak długim. Podobno Konfucjusz słuchając muzyki zapadł w taki stan na kilka dni. Doświadczonym w medytacji zdarza się czasem bardzo długo trwać w tym samadhi – inaczej stanie „zawieszenia umysłu” (zwanym czasem „czystym umysłem”, bo jest tak bardzo czysty, że go nie ma :).
Ddn, jak to za piekło, w którym egzystujemy? Raczej za Wyzwolenie od niego i od jego iluzji, bo w dużej mierze sami tworzymy je sobie i innym – czy nie? Kto jak kto, ale Ty już nie zjeżdżaj tak nisko…
Jeśli się komuś złożyło do gipsu złamaną rękę, którą mu się wpierw złamało, to czy jet to powód do wielbienia?
Polemizowałabym jednak kto tę rękę najboleśniej łamie. Nie jestem też do końca przekonana, czy ona rzeczywiście jest tak bardzo złamana jak się sądzi…
Agnieszka, Maciej@
Agnieszko. Jesteśmy w piekle dotąd do kiedy widzimy świat i działamy w nim poprzez iluzję własnego ego. Ponieważ niezmiennie większości z nas to dotyczy to świat ziemski jest piekłem. Piekłem jest też twór ziemski gdzie kazda jednostka kurczowo trzyma się życia i nie może żyć bez zabijania i pożerania innej. Nasz świat to koło życia Samsata
Samsara. Ma czarne i trochę mniej ciemne strefy ale to piekło.
Macieju,
Bardzo poetycznie piszesz ale człowiek też nie wie czym jest i do czego jest przeznaczony. Przykrywa to zazwyczaj zbiorową konfabulacją
… ”człowiek też nie wie czym jest i do czego jest przeznaczony” …
… ale w przeciwieństwie do innych stworzeń zastanawia się nad tym …
… i ma świadomość własnego człowieczeństwa, która jednak ma te możliwość, by sama sobie przeczyć, a więc i zaprzeczyć ”człowieczeństwu” …
… byłbym jeszcze ostrożny z nadużywaniem sformuowania konfabulacja, bo nadużyciem jest ono wobec kogoś kto rzeczywiście czegoś doświedczył … chyba że sie podważa możliwość realnego przeżycia czegoś rzeczywistego … ale wówczas podważyć można niemal wszystko …
… tylko, że wówczsas każda dyskusja staje się bezprzedmiotowa i bezsensowna …
O jakim realnym przeżyciu piszesz Macieju?
Nikt nikogo nie może wyzwolić z piekła własnych egzystencji. Owszem, tworzymy sobie to piekło wzajemnie w każdej chwili. Ale tylko nieliczni, ci przebudzeni właśnie, to pojmują jak należy. To jednak, co dla przebudzonych jest piekłem, dla większości jest bardzo im odpowiadającym światem, trochę dobrym, trochę złym,niekiedy neutralnym, a przede wszystkim swojskim i własnym. Oto są prawdziwe zombi, martwe istoty, które błędnie myślą, że żyją. One nie szukają stąd zbawienia, ale dążą do ulepszenia świata, w takim przynajmniej zakresie, by coś uważane przez nie za dobro przeważało nad uważanym przez nie za złe. Indywidualnie i masowo, w trudzie i znoju, realizują z mizernym skutkiem swoje pomysły. Niestety, beznadziejny to paternoster.
One nie szukają stąd zbawienia, ale dążą do ulepszenia świata, w takim przynajmniej zakresie, by coś uważane przez nie za dobro przeważało nad uważanym przez nie za złe.
Ot cała prawda albo nie cała bo wiekszość nawet tego świata nie chce ulepszać ( co jest i tak nie możliwe), ale chce w tym swiecie zająć jak najbardziej dominujacą pozycję